niedziela, 6 marca 2016

Dobra wycieczka musi kosztować



Bracia rodacy, sąsiedzi mili, łapta się za portfele i kieszenie  - oto hen, gdzieś miedzy tropikami Karaibów a chłodami Ziemi Ognistej czy innej Patagonii, miłościwie nam panujący Marek Woźniak, Marszałek Województwa Wielkopolskiego wraz z doborową świtą zbierać zamierza doświadczenia i kontakty, coby i nam, na naszym poletku, żyło się lepiej. http://epoznan.pl/news-news-65249-Drogi_wyjazd_urzednikow_do_Ameryki_Poludniowej._Jakie_przyniesie_korzysci_….
Ekspedycja ta, jak słyszymy, kosztować ma marne jakieś tam 74 tysiące. Nie sarkajmy jednak, wszak dobra wycieczka musi kosztować. A wojewódzka władza rządzi nami gospodarnie, każdą złotówkę oglądając pod światło, do tego stopnia dokładnie, że niedawno, aby było taniej w Kolejach Wielkopolskich (spółce samorządu wojewódzkiego), postanowiła wywalić z pracy sporą gromadę konduktorów. Jak się mają sprawy bezpieczeństwa i wydumane oszczędności, o tym się pomyśli kiedy indziej.
Z wielką uwagą i zatroskaniem przyglądam się poczynaniom naszego wojewódzkiego samorządu, bośmy tu przecież nawiązali arcyciekawe kontakty. Dyrektor Jerzy Kriger z Departamentu Transportu Urzędu Wojewódzkiego, który w grudniu pozbawił nas ( pasażerów korzystających ze stacji PKP Promno i Ligowiec) półtora tuzina połączeń, okazuje się twardzielem, i to niezłomnym, bo w nowym rozkładzie jazdy od 12 marca swą oburzającą dla nas decyzję podtrzymał. Chwilowo pozostaje wiara i pociecha, że dyrektorem lub marszałkiem  się bywa czasami, a wyborcą pozostaje do końca życia.
Od początku tego roku składaliśmy podpisy pod pismem protestacyjnym w tej sprawie, w sklepach sołectwa Borowo-Młyn. W sprawę włączyła się nasza sołtys Barbara Widelicka; zebrała listy i złożyła pismo w urzędzie. Znając jednak akcje protestacyjne dotyczące kurników w Kołatce i Bocińcu, wiemy, że nic tak dobrze nie działa na urzędników, jak lawina indywidualnych pism. Kolędowałam więc jeszcze w lutym, w miłym towarzystwie Agnieszki Danielewicz z Borowo- Młyna,  pukając do sąsiedzkich drzwi,  co zaowocowało górką listów protestacyjnych z podpisami. Pierwszą porcję naszych protestów złożyłyśmy w UMiG Pobiedziska, skąd ze wsparciem naszej burmistrz Doroty Nowackiej wyekspediowane zostały do wyżej wymienionego Departamentu Transportu  (zdjęcie). Dzisiejsza niedziela to równie owocna wycieczka w tym samym składzie (choć przez dłuższą chwilę towarzyszył nam sąsiad Bogusław Gielo z Promno Stacji, co bardzo ułatwiło zadanie). Mamy następną pokaźną porcję imiennych protestów, które przekażemy Marszałkowi Woźniakowi z nadzieją, że w wolnej chwili między kolejnymi wypadami na antypody, zechce zainteresować się czy i tu, o rzut beretem od jego gabinetu, działa jeszcze jakakolwiek komunikacja podmiejska.
Nam na łączności z pierwszą stolicą Polski i stolicą Wielkopolski bardzo zależy. Nie marzymy o linii Promno - Chile i Argentyna. Jak widać, mamy skromne plany. Planujemy więc z Agnieszką Danielewicz kolejne eskapady po kolejne podpisy, nie bacząc na koszty - wszak dobra wycieczka musi kosztować...