piątek, 26 lutego 2016

GOAP rakiem

O tym jak łatwo skomplikować rzeczy, wydawałoby się, najprostsze, pisałam na Naszym Poletku kilka razy, potykając się o śmieci cudze na ulicy i w lesie, oraz własne, wywożone kuriozalnym systemem, stworzonym przez speców bez wyobraźni. Z satysfakcją więc obserwuję jak Związek Międzygminny Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej, odpowiadający za wywóz śmieci również z naszego poletka, stopniowo, rakiem, wycofuje się ze swych nieżyciowych pomysłów.
Do niedawna, tj. od 3 lat, aby pozbyć się starego tapczanu czy telewizora należało przechowywać ów rupieć do tego jedynego dnia w roku, kiedy to firma Hemar (a wcześniej nasz Zakład Komunalny) graty zabierała. Co więcej - zabierała je tylko wtedy, i tylko od tych, którzy z co najmniej dwutygodniowym wyprzedzeniem powiadomili łaskawy GOAP, że kłopotliwy śmieć czeka na wywózkę. Mniej rozeznanym w ichnich obyczajach zdarzało się więc zostać na kolejny rok z podartą kanapą wystawioną przed dom.
Nie wiem czy Państwo zauważyli lakoniczny komunikat firmy Hemar o wywozie odpadów problemowych, który pojawił się na stronie naszej gminy: http://www.pobiedziska.pl/informacja-sprawie-wywozu-odpadow-problemowych/ Bzdurny wymóg zgłaszania się ze śmieciami do GOAPu w ten sposób umiera. Podobnie jak umarła przed paroma miesiącami bezsensowna i kłopotliwa dla nas zabawa we frakcje śmieciowe czyli konieczność wystawiania różnego koloru worków w różne dni (można było nabawić się oczopląsu patrząc na grafik Hemaru).
Pamiętam też  z czasów tzw. „wczesnego” GOAPu pracowników Zakładu Komunalnego w Pobiedziskach uwijających się z czytnikiem kodów kreskowych przy pełnych śmieci workach, pamiętam i mego męża te kody pracowicie przyklejającego. Płachty z kodami dawno się skończyły, o nowe się nie upominamy, a i panowie z Hemaru nie nalegają, by były. W ten oto sposób zapanowało milczące porozumienie, rzec można, ponad pomysłami GOAPu.
Płacimy  za tę całą zabawę sumiennie i słono. Chciałabym wierzyć, że w zapowiadanym na wiosnę tego roku nowym regulaminie utrzymania porządku, jaki obiecuje GOAP, znajdą się wyłącznie zapisy rozsądne i służące nam wszystkim. Wierzę również, że GOAP wyegzekwuje od operatorów, czyli w naszym przypadku Hemaru, obowiązek co najmniej corocznej dezynfekcji kubłów. Płacimy za tę usługę, a nikt jej nie wykonuje, i dobrze byłoby, żeby pan Bartosz Wieliński (dyrektor biura GOAPu) również o tym wiedział.

Budujmy z głową



Ni wyżyna, ni nizina,
Ni krzywizna, ni równina -
Taka gmina

/Jeremi Przybora/

W  ostatnim numerze „Pulsu Pobiedzisk”  Maciej Sytek  mówi, że nie wie dokąd, jako gmina, zmierzamy. W swoich wypowiedziach, niewątpliwie popartych obserwacją i marzeniami o rozwoju, kilka zdań poświęca mieszkalnictwu. Mówi o budownictwie wielorodzinnym w Pobiedziskach, ponieważ z naszej gminy mamy dobry dojazd do Poznania, a od 2017, dzięki planom uruchomienia  komunikacji międzygminnej,  także do Swarzędza. Wspomina o zachęcaniu do osiedlania się, o zwiększeniu liczebności miasta. Maciej Sytek zachęca też do dyskusji o inwestowaniu w gminę, do szeroko pojętego dialogu społecznego.
Wywołana do tablicy, rozważam. Otóż dyskusyjny wydaje mi się problem budownictwa wielorodzinnego. Oznacza to dla mnie, laika, np. że deweloper zbuduje ileś tam bloków w szczerym polu, sprzeda mieszkania, dajmy na to, po 3,500 tys. za metr kw.  i pójdzie w siną dal. Gmina zyska trochę pieniędzy z PIT, deweloper kupę pieniędzy, a mieszkańcy tychże bloków zaczną wykładać słuszne roszczenia: drogi, chodniki, ścieżki rowerowe, place zabaw, parkingi, szkoła, przedszkole, ośrodek zdrowia, oświetlenie. Może się okazać, że koszty  budowy infrastruktury są wyższe niż pieniądze, które gmina w szerokiej perspektywie może pozyskać.
Jest także inny aspekt. Kulturowo, być może, skończy się to fiaskiem i odrębnym osiedlem,  niezwiązanym emocjonalnie i obyczajowo z Pobiedziskami. Czy mieszkańcy deweloperskiego osiedla będą tworzyć wspólnotę z mieszkańcami Pobiedzisk? Czy może raczej będą traktować gminę jak sypialnię? Ten problem bardzo wyraźnie występuje w sąsiednim Swarzędzu – coraz większej sypialni Poznania.  
Budowanie tożsamości jest stopniowalne. Wprowadziłam się na Gorzkie Pole 3 lata temu, wiedziałam tylko gdzie są sklepy i z widzenia znałam ich właścicieli. Teraz poznałam wielu mieszkańców wsi, bo chciałam ich poznać. Od chciejstwa przynależność zależy. Poczucie tożsamości z Pobiedziskami,  jako rodowita Kaszubka, nadal mam dwoiste,  ale to tu mieszkam, tu jest moje miejsce. Tu, w Pobiedziskach,  dawno, dawno temu urodziła się moja śp. Teściowa, tu w zamierzchłej przeszłości dziad mojego Męża krzewił spółdzielczość (spod znaku „Zgoda” - dobry adres przy przedwojennej ulicy Kazimierzowskiej), tu wreszcie urodził się mój Syn, który będzie mógł mówić, że jest z „dziada pradziada”. Nie planuję się stąd wyprowadzać.
Czy nie lepiej pozwalać ludziom osiedlać się w sposób naturalny? Ot, kupią sobie kawałek ziemi, wybudują domek i będą. W ten sposób powoli zbudują tożsamość. Wtapianie się w kulturę i obyczaj gminny  to proces. Na przykład w Poznaniu, tak zwane „prestiżowe lokalizacje i strzeżone osiedla” prowadzą do kłopotliwej sytuacji dla miejskiego magistratu. Zarobił deweloper, a miasto ma problem. System prawny pozwala na spontaniczną, żywiołową i wręcz chaotyczną rozbudowę miast, miasteczek i wsi. Władze muszą się pogłowić, by poprzez planowanie przestrzenne nad owym żywiołem zapanować, tak by nie rodził kosztów i konfliktów społecznych, a rozwój mieszkalnictwa służył całej społeczności. W Poznaniu mieszkańcy deweloperskich enklaw nie czują się związani ani z osiedlem, ani z miastem, ani z niczym. Napomykam tylko o tym w kontekście naszej gminy, która jest swojska, mała,  nadal turystyczna, rekreacyjna, rolnicza. Jest tu przestrzeń, przyroda i cisza. O tym, wspomniany przez Macieja Sytka Suchy Las czy Tarnowo Podgórne, mogą już tylko sobie powspominać i pomarzyć...
Jaka ma być ta nasza gmina? Uważam, że powinna zachować swój charakter przewidziany w Gminnej Strategii Rozwoju. Kanalizacja, podobno najdłuższa w powiecie, bo aż 130 km, przygotowana jest także dla miejsc, które prawdopodobnie kiedyś zostaną zamieszkane. W moim odczuciu powinniśmy unikać rozbudowy wielorodzinnej, komercyjnej, bo zyskamy tylko iluś anonimowych mieszkańców w najprawdopodobniej wynajmowanych mieszkaniach.
 Ot, takie to bajdurzenie i radosna twórczość,  do którego  mnie wywiad z Maciejem Sytkiem i niekończące się dyskusje w mediach o uchodźcach natchnęły…