wtorek, 28 października 2014

Larum!


Szanowni Wyborcy!


Dziwnym trafem wyparował od wczoraj jeden z anonimowych  komentarzy na moim Naszym Poletku. Mówię o donosie na autodonos. Żeby rzecz wyjaśnić: w obwieszczeniu wyborczym  jeden  z kandydatów na radnego w drużynie obecnego burmistrza przyznał się do współpracy z wiadomymi służbami. Hasający po Naszym Poletku anonim postanowił z tego zrobić newsa. Ale „news” został usunięty przez administratora bloga – i to nie przeze mnie.
Tego komentarza mi nie brakuje.

Pojawiły się natomiast Zielone Ludziki. Komuż bowiem innemu chciałoby się zrywać po nocy wyborcze banery i plakaty Pani Nowackiej i Pana Sytka? Co zdarzyło się w Letnisku i na ul. Kostrzyńskiej w Pobiedziskach. W Gorzkim Polu nic z tych rzeczy. Burmistrz Podsada radośnie pozdrawia wyborców z płotu Pana Eligiusza. A pani Nowackiej jeszcze nikt nie uszkodził.

Wierząc, że tak już zostanie, ponownie zajęłam się kotami. Te najbardziej kochliwe w poniedziałek pojadą do pana Górniaka na sterylizację.  Pan weterynarz zrobi to na koszt gminy i pożyczy duży kufer do transportu żywego inwentarza.  Jak by nie patrzeć, będzie to pierwszy namacalny dorobek tej kampanii.

poniedziałek, 27 października 2014

12 razy miau

Słowo się rzekło i oto możecie przebierać w kotach ze wsi Kowalskie. Wszystkie 12 "nówki - sztuki mało śmigane", jak mawiał facet z autokomisu: https://www.facebook.com/zwierzece.marzenia/media_set?set=a.1554008454842409.1073741849.100006998084602&type=3 ​https://www.facebook.com/media/set/?set=a.667125336738844.1073741920.472197452898301&type=3 http://olx.pl/oferta/mlode-kotki-szukaja-kochajacych-domow-CID103-ID7B3u1.html http://www.gumtree.pl/cp-koty-i-kocieta/poznan/mlode-kotki-szukaja-kochajacych-domow-613057743

niedziela, 26 października 2014

O 14 kotów za dużo

O 14 kotów za dużo ma mocno wiekowa, przemiła mieszkanka wsi Kowalskie. Żadne tam chodniki, wodociągi czy gazociągi nie zajmują już jej myśli, tylko troska o przyszłość tej kociej gromady. Rozmawiałyśmy o tym dzisiaj podczas moich odwiedzin mieszkańców tej wsi. Co zrobić z nadmiarem szczęścia? Kontaktowałam się w tej sprawie z koleżanką, specjalistką od nadmiaru kotów i psów szukających domów. Wkrótce całe to urocze towarzystwo będzie do wzięcia z galerią kocich mord wystawionych w Internecie. Jutro podam adres. Z dzisiejszej wycieczki, którą odbyłam jako kandydatka na radną, koty, to jednak marginalny wątek. Rozmawialiśmy z mieszkańcami tej wsi o wodociągu, którego połowa mieszkańców nie ma, o gazociągu którego również nie ma i o placu zabaw, którego, oczywiście, a jakże nie ma, a który dzieciarni we własnym zakresie próbuje stworzyć jeden z mieszkańców, sympatyczny właściciel zakładu lakierniczego. I o tym jeszcze, że burmistrz Podsada na chwilę przed wyborami przypomniał sobie o wsi Kowalskie i przyjechał miętoląc w garści niejasne obietnice. W poprzednich dniach poniosło mnie do Bugaja, gdzie burmistrza dawno nikt nie widział, a rozmawiać jest o czym. Jak choćby o sygnalizacji świetlnej i przejściu dla pieszych, którego się jeszcze nie dorobili, chodniku dla dzieci powracających z autobusu szkolnego, o dziurawej, pożal się Boże, drodze do ul. Swarzędzkiej i Zachodniej (należy do Swarzędza - nazywa się Ostatnia) i takich tam różnych. Wędrowałam trochę z duszą na ramieniu, samotna kobieta między rozjuszonych wyborców, ale okazało się, że naród tu życzliwy i zainteresowania swoją dolą wypatrujący! Dziękuję wszystkim mieszkańcom Kowalskiego i Bugaja za życzliwe przyjęcie, uprzejme wysłuchanie i psami nieszczucie. Poniżej zdjęcia: dojście do przystanku w Bugaju, dawny plac zabaw w Kowalskim, i koty 3 sztuki.

czwartek, 23 października 2014

Surfując wśród faktów

Szanowni komentatorzy „Gruszek za friko” - to nie jest taka prosta arytmetyka: podzielić kwotę przez liczbę komputerów i wychodzi, że drogo. W tym dzieleniu do mianownika dodaje się jeszcze koszty oprogramowania na kilka lat, wsparcia technicznego, serwisu i szkolenia. I zanim wytkniecie Swarzędzowi cokolwiek jeszcze, popatrzcie na inną ciekawostkę: tamtejszą gminną bezpłatną sieć punktów dostępowych do internetu nazwaną SWARMAN. Sieć ta pracuje w oparciu o transmisję bezprzewodową w ogólnoświatowym standardzie Wi-Fi. Można? W Swarzędzu można, w Pobiedziskach nie. Przecież internet i możliwość skorzystania z jej zasobów to dziś już nie nowość, a konieczność, aby móc nadążać za rozwojem cywilizacji. Urząd Miasta i Gminy w Swarzędzu realizuje więc politykę zmierzającą do udostępnienia jak największej liczbie mieszkańców darmowego bezpłatnego Internetu. Inwestycje w sprzęt teleinformatyczny prowadzone od 2008 roku doprowadziły do wybudowania kilkudziesięciu punktów dostępowych do internetu! Można z nich skorzystać w okolicach Rynku, Placu Niezłomnych, Placu Powstańców Wielkopolskich, Pływalni „Wodny Raj”, obiektów sportowych, Wydziału Komunikacji przy ul. Poznańskiej, pawilonu meblowego przy ul. Wrzesińskiej itd. Mało? No to wejdźmy sobie do któregoś z nowoczesnych autobusów Swarzędzkiej Komunikacji Autobusowej. Jaka to „fanaberia” zwraca uwagę? Otóż w pojazdach obsługujących komunikację miejską organizowaną przez Gminę Swarzędz pasażerowie korzystają z bezprzewodowego dostępu do internetu. Jak? Wyszukując sieć Swarman Mobile i wprowadzając hasło dostępu identyczne, jak nazwa sieci w danym pojeździe. Kto ma przy sobie w telefon z Wi-Fi, tablet, notebook lub netbook - przez całą podróż surfuje do woli… Ciekawe, że w komentarzach do mojego posta pt. „Gruszki” za friko czyli pozdrowienia dla burmistrza Podsady pojawiły się jedynie sarkania na rzekomo za wysokie koszty swarzędzkiego programu walki z tzw. wykluczeniem cyfrowym. Ani słowa o meritum, a więc o tym, że inni, po sąsiedzku, korzystają z unijnych dotacji na ten cel, w Pobiedziskach natomiast – nic z tych rzeczy, bierność górą. Właśnie bierności i zaniechaniom władzy powinniśmy się przeciwstawiać. Ja to na „Moim poletku” robię. Zapraszam, roboty tu u nas dużo.

wtorek, 21 października 2014

„Gruszki” za friko czyli pozdrowienia dla burmistrza Podsady

W programie naszego KWW Twoja Ziemia Pobiedziska Doroty Nowackiej zapisaliśmy parę pomysłów, które od razu spotkały się z powątpiewaniem osób odwiedzających nas na FB. Że niby gruszki na wierzbie obiecujemy. Chciałabym Państwu jedną z takich „gruszek” dokładniej pokazać. Mowa o darmowych komputerach i internecie dla potrzebujących rodzin, a chodzi o to, by przeciwdziałać tzw. wykluczeniu cyfrowemu. Z zazdrością myślę o mieszkańcach sąsiedniego Swarzędza, gdzie program przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu funkcjonuje od kilku lat. Tamtejsze władze nie spały, gdy rozdawano unijne pieniądze na ten cel. ► w 2009 roku w ramach programu „Ochrona najbiedniejszych mieszkańców Gminy Swarzędz przed wykluczeniem cyfrowym” władze Swarzędza pozyskały z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka dofinansowanie w wysokości 720.500 złotych. Cały swarzędzki projekt miał wartość 850.000,00 zł. W ramach tego programu władze Gminy nabyły komputery dla 100 rodzin wymagających takiej pomocy. Oprócz sprzętu Gmina zapewniła przeszkolenie w zakresie posługiwania się nowoczesnymi technikami informatycznymi i dostęp do internetu. Program adresowany był do niezamożnych gospodarstw domowych i osób niepełnosprawnych, które dotychczas nie posiadały komputera i dostępu do internetu. ► w 2011 roku – znów kolejny projekt o wartości 944.549,94 zł ze stuprocentowym dofinansowaniem w kwocie 944.549,94 zł. Za te unijne pieniądze władze Swarzędza zapewniły 60 gospodarstwom domowym w trudnej sytuacji materialnej kompleksowy dostępu do internetu (laptop z oprogramowaniem), a do tego następne 60 komputerów stacjonarnych dla jednostek podległych (Ośrodek Pomocy Społecznej, biblioteki oraz szkoły) jako sprzęt wspomagający przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu. ► mamy rok 2014 i finał kolejnego projektu o wartości 935.600,00 zł z czego 85% stanowi wkład ze środków Unii Europejskiej, natomiast 15% to dotacja celowa z budżetu państwa. 3 listopada 2014 r. 70 swarzędzkich gospodarstw domowych znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej otrzyma dostęp do internetu wraz z komputerem przenośnym. Gmina ponadto zakupi 40 komputerów stacjonarnych dla jednostek podległych – Zespołu Szkół w Paczkowie, Szkoły Podstawowej w Wierzonce, Szkoły Podstawowej w Kobylnicy i Biblioteki Publicznej w Swarzędzu - Filia w Kobylnicy jako sprzęt wspomagający działania koordynacyjne zmniejszające problem wykluczenia cyfrowego na terenie Gminy. Rezultat jest taki, że w Swarzędzu problem wykluczenia cyfrowego za chwilę przestanie istnieć. Już w tegorocznej edycji programu władze Swarzędza parę razy przesuwały termin składania wniosków na darmowe komputery, bo brakowało chętnych! W Swarzędzu mogli i zrobili. W Pobiedziskach mogli i… nic. Czy potrzebny jest jakiś komentarz?

GOAP czyli nikt?

Krzepiące to – mili komentatorzy – że jednak wszyscy dostrzegamy problem. Jasne, że dotknęłam go tylko zamieszczając post pt. „Czy warto myć nogi?” Zaczęłam od koszy, bo to oczywistość, prosty a pożyteczny wynalazek i żaden koszt, nawet dla biednej gminy. Na pewno mogłyby pomóc, więc domagajmy się ich gromkim głosem. Rzecz jasna problem jest znacznie szerszy. Zacząć trzeba od niedoskonałej ustawy „śmieciowej” (precyzyjnie: o utrzymaniu czystości i porządku w gminach), przy której poprawianiu posłowie wciąż majstrują, lecz na to wpływ mamy ograniczony. Znacznie większy – na funkcjonowanie Związku Międzygminnego Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej, w skrócie GOAP, do którego Gmina Pobiedziska należy, i który decyduje, jak gospodarka odpadami u nas wygląda. Spójrzmy na skład ważnego organu jakim jest Zgromadzenie GOAP. Któż w tym doborowym towarzystwie zasiada? Michał Podsada, wypisz-wymaluj, burmistrz Pobiedzisk. Głęboko wierzę, że Pan Burmistrz nie tylko zasiada ale i reprezentuje tam nasze interesy. Jeśli zatem krew nas zalewa, że w lasach straszą stare fotele czy inne kanapy, to jedną z przyczyn jest nieżyciowy harmonogram odbioru tzw. odpadów wielkogabarytowych. To GOAP wymyślił, że dwa razy w roku będzie w sam raz. Jest za rzadko i dlatego część takich rupieci zamiast na wysypisko trafia do lasu. Druga sprawa to opłata śmieciowa, próby jej unikania, i w konsekwencji zdarzające się podrzucanie domowych śmieci do koszy i gdzie popadnie. Kto jak nie GOAP ma egzekwować by wszyscy zobowiązani do jej płacenia to robili i by ci, co zadeklarowali segregację, rzeczywiście segregowali śmieci? A przecież GOAP to my, a dokładniej nasi w nim przedstawiciele, delegowani po to, aby ta instytucja działała sprawnie, a jej hasło „nowe porządki…” nie kojarzyło się z coraz większym bałaganem.

Zahuczało na dziurawym peronie...

Wywołana do tablicy którymś z anonimowych komentarzy rzeczowo potwierdzam: za dworzec w Promnie odpowiadają, oczywiście, kolejarze i ich wyłączną winą jest skandaliczny jego stan. To od kolejarzy domagać się trzeba, żeby załatali dziury w peronach, postawili wiaty, ławki, kosze. Kto ma się domagać? No właśnie! To rola gminnego samorządu, reprezentującego interes mieszkańców. Widzę, że od lat marnie reprezentującego i to właśnie burmistrzowi wytykam. Jako gospodarz terenu nie może mówić, że z dworcem nic się nie da zrobić, bo to nie my, to kolej. Z kolejarzami burmistrz powinien rozmawiać i rzecz załatwić. Może wspólnymi siłami? Nie trzeba tu wielkich pieniędzy na parę ławek i wiatę. Co jest potrzebne? Zwykła wrażliwość by problem dostrzegać i wola, by go rozwiązać. Prościej jednak argumentować, że się nie da i pstrykać sobie fotki z pięknym „Elfem” w tle z przekonaniem, że to wyborcom wystarczy. Właśnie takiej biernej postawie powinniśmy się sprzeciwiać i ja to wpisem „Taki klimat…” uczyniłam. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie jest to głos wołającego na puszczy.

poniedziałek, 20 października 2014

Czy warto myć nogi?

Dziś będzie, może jeszcze nie miło, ale konstruktywnie, bo jałowe krytykanctwo mi tu różni anonimowi w komentarzach zarzucają… A więc dawno temu, za PRL-u, krążył dowcip o robotniku z fabryki, powiedzmy, maszynek do mięsa: roztrzęsiony chłopina skarżył się wciąż, że on bardzo lubi części do maszynek produkować, ale co próbuje je złożyć do kupy, to wychodzi mu karabin maszynowy. Rozumiem go coraz lepiej, bo ze mną podobnie: co wyprawię się z koszykiem na grzyby, to wracam z workiem pełnym śmieci. Tak się porobiło, żeśmy z mężem i sąsiadami ani się obejrzawszy, prywatny zakład oczyszczania założyli. Po prostu przeszkadzają nam – śmieci w lesie i wzdłuż drogi. I zbieranie grzybów schodzi na dalszy plan. Robota to syzyfowa. Niewdzięczna i obrzydliwa po prostu. Ale jeszcze bardziej obrzydliwy jest spacer po śmietniku, który mógłby być pięknym lasem. Skąd w nim te śmieci? Butelki, puszki, fragmenty telewizora czy innych sprzętów AGD. Tu dobra wiadomość – głowę daję, że nie zawlókł ich tu żaden burmistrz czy inny radny, których mamy od nowa wybrać. To niektórzy z nas. I strasznie to przykre. Gdy zastanawiam się, czy jest jakiś sposób na to by las pozostał lasem a śmietnik śmietnikiem, trochę ręce mi opadają. Kamer wszędzie nie zainstalujesz, a śmieciarza za rękę złapiesz może co setnego. A więc edukacja od kołyski, podnoszenie kultury itd. To konieczne. Z drugiej strony - jak tu edukować taką dziatwę, gdy w całej wsi może ze dwa kosze na śmieci się znajdą. Ma taki berbeć czy amator piwa biegać po okolicy z pustą puszką i kartonikiem po soku? Jak u Bareji w filmie: „Taras widokowy nieczynny. Najbliższy czynny taras we Wrocławiu”. A więc kosze na śmieci, kosze i jeszcze raz kosze! Spotkałam się niedawno ze zdumiewającą opinią urzędowej osoby, że jak będą kosze, to do nich śmieci z domu naród wyrzucać będzie. Czyli nie warto. Rozumowanie z gatunku tych, że nie ma sensu myć nóg, bo i tak się znowu pobrudzą… Mowa tu o cywilizacyjnym elementarzu. Zacznijmy od siebie, jeśli trzeba, sprzątajmy wytrwale – po innych, skoro taki mus, i żądajmy od gminnej władzy by pomogła rozwiązywać i takie problemy. Tu naprawdę nie trzeba wielkich wydatków, ale chęci. Wyobraźmy sobie jak wyglądałaby plaża nad Jeziorem Dębiniec, gdyby nie postawiony obok potężny kontener na śmieci… Potrzebne są po wsiach te kosze jak jasna cholera, a opróżniać je mogą – to taki nieśmiały postulat - panowie z Zakładu Komunalnego przy okazji wywozu śmieci z naszych posesji. Nie zdziwi mnie, jeśli usłyszę, że i tego nie da się załatwić. Ufam jednak, że się da. Tak samo, jak nic nie zmieni mojego przekonania, że jednak warto myć nogi.

piątek, 17 października 2014

Taki klimat...

Na stacji PKP w Promnie z ziemi wystają jeszcze resztki fundamentów… Stał tam kiedyś budyneczek – z kasą i poczekalnią. W środku, gdy mróz dokuczył – zacisznie było i cieplutko, przy rozpalonym, kaflowym piecu. Dziś tylko wiatr hula i śmieci tarmosi po okolicy, bo i kosz nawet jeden się nie ostał. Dwa długaśne perony i ani jednej ławeczki. Nawet wiaty czy choćby daszku dla schronienia gdy deszcz siecze. To się nazywa regres cywilizacyjny. A alibi dlań to słynne: „sorry, taki mamy klimat”. Że PKP (czy jak tam się teraz odpowiednia kolejowa spółka nazywa) ma pasażerów w nosie, to nic nowego, polska norma, można powiedzieć. Wiadomo, kolejarze pochłonięci kupowaniem pendolino czasu na „głupstwa” nie mają. Za to czasu ma sporo nasz burmistrz Podsada. W ostatnim „Biuletynie Pobiedziskim” uwiecznił się na zdjęciu w towarzystwie partyjnego kolegi Wojciecha Jankowiaka - wicemarszałka Województwa Wielkopolskiego. Fotkę trzasnęli sobie panowie na dworcu w Pobiedziskach, a w kadrze, obok przybocznego Ireneusza Antkowiaka, pewnie przez przypadek, znalazł się jeszcze nowiutki pociąg „Elf”. Ta fotka to ilustracja do artykułu o wielkich dokonaniach spółki Koleje Wielkopolskie i, a jakże!, dobrym gospodarzu Pobiedzisk. Dużo tam o kupowaniu porządnych pociągów za unijne pieniądze i ani słowa o dziurawych peronach. Mnóstwo o rosnącym komforcie podróżowania i ani zdania o żałosnych warunkach oczekiwania na pociąg… Z twarzy Panów na fotce emanuje dobre samopoczucie. „Ciemny lud” to kupi?

czwartek, 16 października 2014

Przechwałki zamiast szamba

Ryją, kopią, przejechać trudno. Wreszcie w Gorzkim Polu, Borowo Młynie i okolicach będzie kanalizacja. Ostatnio zmieniła się ekipa i prace jakby przyspieszyły. Panowie są mili, nawet fotografują się z naszym dziećmi w koparce. Są jednak jak Hunowie. Na razie grzęźniemy w błocie, wypatrując chwili, gdy będzie można zrezygnować z szamb. Czytam ( Biuletyn Pobiedziski, bezpłatna gazetka Nasz Głos Poznański itd. ) przechwałki Burmistrza Podsady o milionach złotych pozyskanych przez niego na to zbożne przedsięwzięcie. Czytam i kasa mi się w kieszeni nie zgadza. Burmistrz Podsada chwali się bowiem cudzymi osiągnięciami. Prawda jest taka, że miał to szczęście, iż w pobliskiej gminie Murowana Goślina pojawił się niejaki Tomasz Łęcki, burmistrz z głową na karku. Wyłącznie ten człowiek wpadł na pomysł, że za pieniądze z Unii Europejskiej można skanalizować gminy położone na terenie i w pobliżu Puszczy Zielonka. Jak pomyślał tak zrobił: chodził, przekonywał, i w końcu doprowadził do stworzenia Związku Międzygminnego Puszcza Zielonka. Michałowi Podsadzie trafiło się jak ślepej kurze ziarno. Głupi by nie przystąpił do przedsięwzięcia, które prawie nic nie kosztuje, a profity daje olbrzymie. To wspaniale, że za unijne pieniądze w naszej gminie powstaje kanalizacja, na którą długo nie byłoby nas stać. Tak sobie myślę, patrząc na panów wkopujących w ziemię rury, że nie są świadomi, iż efekty ich pracy stają się przedmiotem politycznych rozgrywek i żałosnych przechwałek.

wtorek, 7 października 2014