wtorek, 14 lutego 2017

Komu, komu Walenty?

Jestem przekonana, że każdemu. Pięknym dwudziestoletnim, trzydziestolatkom w sile wieku, szpetnym czterdziestoletnim, pięćdziesięcioletnim, którym noga do tańca się rwie, a i sześćdziesięcioletnim szukającym wiatru w dąbrowie. I tak dalej.
Bo walentynki to coś jakby Święto  Pluszowego Misia, trochę jak Dzień Kobiet  - lepiej się do siebie uśmiechamy.  I nie trzeba ulegać sugestiom marketingowych rekinów, że wbijać się trzeba we wściekłe czerwone paski i koronki. Sprzedają nam wyuzdanie, nazywają  miłością, innymi słowy - próbują stare wróble nabrać na plewy. Zachwyca przecież  TO spojrzenie, TO słowo.  Od tego się zaczyna miłość. TO poezja proszę Państwa.  Nie dajmy się nabrać.

Pokochałem ciebie w noc błękitną,
w noc grającą, w noc bezkresną.
Jak od lamp, od serc było widno,
gdyś westchnęła, kiedym westchnął.

Myślę o wszystkich, których wielkie miłości ominęły, przeminęły z wiatrem albo są gdzieś głęboko pod skorupą pochowane. Myślę o tych, których na co dzień spotykam -  o pani Mirce, która zawsze wybiera dla mnie wypieczone drożdżówki i z zagadkowym uśmiechem podgłaśnia  radio, kiedy Białe Latawce się rozpływają. Popłyniemy białym latawcem On przyrzeka ona mu wierzy /Będę twoim nadwornym krawcem /Centymetrem miłość wymierzę. Myślę o tej pani, która w okienku „listy paczki wpłaty wypłaty” z westchnieniem podaje mi pocztę  gorzko się uśmiechając i o tej, która z służbowym dzień dobry i równie służbowym uśmiechem w Sądzie Rejonowym w Gnieźnie taszczy dokumenty -  a oczy ma jak dwa błękity. I o tej która jest zamężna, on jest urzędnik/Ani za biedni, ani za piękni/Ma na poczcie pracę w Nakle/Zmierzch zapada tu zbyt nagle/Ma tu  świetlicę, szachy i bilard/Tylko tak myśli, że cała mija.  
Tyle rozstań. Tyle smutków. Mężczyźni poirytowani lub znużeni w ciągłej walce o byt, ustawicznie lękając się, że nowe oczekiwanie zza węgła wychynie  -  biegną za księżycem w dal na łowy. Myślę dziś o smutnych i zamyślonych, na których zerkam ciekawie, kiedy tkwimy sobie na czerwonym świetle - każdy we własnym aucie. Co mu tam w duszy gra?  Myślę o tych czterdziestoletnich,  którzy po ideach i po babach  - dawno rozwiedzeni  z dokumentem lub jeszcze bez. Myślę o tych, którzy słyszą: Nie paliłeś dawniej tyle co dziś. Zapałka ci drży, nielekko nam iść.  Czasem spoglądam na pewnego  siebie, uśmiechniętego i z promiennym spojrzeniem My,  mamy mocne zdrowie jak skaut. Nie czeka nas głód, nie grozi nam aut.
Wszystkim nam, którzy trochę się boją walentynek – bo co właściwie z nimi zrobić – mówię Kupmy sobie dobre, stare, mocne wino/I śpiewajmy, nie zmieniając serca w bliznę. A może niech wezmą do ręki wiersz?  Ja polecam Mistrza Konstantego.
Czytam sobie starego Mistrza i widzę, że pan Maciej to moje rzęsy i loki. A ja to rewolta i gęsta mgła.  Tak dobrze, panie Macieju, żeś mi się pan znalazł.