Związek Międzygminny Gospodarka Odpadami Aglomeracji
Poznańskiej zrzesza, przypomnijmy, oprócz Poznania kilka ościennych gmin, w tym
naszą. Wydawałoby się, że nic prostszego jak opuścić tę fatalnie zarządzaną
organizację, której głównym osiągnięciem jest produkcja strat. Sęk jednak w
tym, że dla każdego członka GOAP wystąpienie zeń oznacza konieczność
uregulowania proporcjonalnej części długu. Dla przykładu – Swarzędz za
odzyskanie śmieciowej wolności zapłacić musiałby około 3 mln złotych,
Pobiedziska - milion ze sporym kawałkiem.
Pokażcie mi burmistrza, który taki interes zaproponuje radnym! Tak więc jeszcze w tym GOAP-ie tkwimy, choć krew mnie jaśnista zalewa, że musimy. Gminy członkowskie liczą, że straty związek zredukuje, zmniejszając koszta własnej działalności i poprawiając ściągalność opłat za śmieci. Nie wierzę w to, gdyż wszelkie biurokratyczne struktury mają skłonność do życia życiem własnym, od realnego oderwanym, często wystawnym, bo bardzo fajnie się wydaje cudze pieniądze, i GOAP od samego początku tę prawidłowość potwierdzał. Miałby na rozkaz nowego szefa z dnia na dzień zaprzeczyć swej naturze? Nie bądźmy naiwni. Bartosz Wieliński nie jest czarodziejem, choćby co rano, jak pierwszego dnia urzędowania, ganiał od świtu po okolicznych śmietnikach, by (w świetle kamer i w towarzystwie „przypadkowo” akurat przechodzących tamtędy dziennikarzy) przekonywać się naocznie, że góra śmieci rośnie bo GOAP nie sprostał.
Mamy więc pat, wyczekiwanie i ryzyko, że za nasze uczestnictwo w GOAP przyjdzie kiedyś zapłacić jeszcze więcej.
Pokażcie mi burmistrza, który taki interes zaproponuje radnym! Tak więc jeszcze w tym GOAP-ie tkwimy, choć krew mnie jaśnista zalewa, że musimy. Gminy członkowskie liczą, że straty związek zredukuje, zmniejszając koszta własnej działalności i poprawiając ściągalność opłat za śmieci. Nie wierzę w to, gdyż wszelkie biurokratyczne struktury mają skłonność do życia życiem własnym, od realnego oderwanym, często wystawnym, bo bardzo fajnie się wydaje cudze pieniądze, i GOAP od samego początku tę prawidłowość potwierdzał. Miałby na rozkaz nowego szefa z dnia na dzień zaprzeczyć swej naturze? Nie bądźmy naiwni. Bartosz Wieliński nie jest czarodziejem, choćby co rano, jak pierwszego dnia urzędowania, ganiał od świtu po okolicznych śmietnikach, by (w świetle kamer i w towarzystwie „przypadkowo” akurat przechodzących tamtędy dziennikarzy) przekonywać się naocznie, że góra śmieci rośnie bo GOAP nie sprostał.
Mamy więc pat, wyczekiwanie i ryzyko, że za nasze uczestnictwo w GOAP przyjdzie kiedyś zapłacić jeszcze więcej.
W znacznie lepszy humor wprawiają mnie wieści z naszego sołeckiego
(Borowo Młyn) ogródka – pierwszy podmuch - kto wie, czy nie wichury mieliśmy w
minioną niedzielę. W obliczu nadchodzących wyborów sołtysa i rady sołeckiej
Sąsiedzi się zmobilizowali i oto okazało się, że wybierać możemy z grona
szerszego niż to drzewiej bywało. Pan Piotr Popiel (na załączonym obrazku) podczas spotkania w zajeździe
Rzepicha zaprezentował się jako kandydat godny, zgodny i wart głosu. Profesjonalnie przygotowany program, duża kultura osobista i
otwartość na opinie mieszkańców, to według mnie wielkie atuty. Wiatr zmian może i do nas zawitać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz