Czy jest lepsza wiadomość?
Społeczny odzew w sprawie kurników
rośnie w siłę. Przede wszystkim zawiązała się
„grupa inicjatywna w sprawie sprzeciwu wobec
budowy fermy drobiu na działce 199 w Bocińcu”. Wielką pracę wykonali pracownicy naukowi UAM zrzeszeni w stowarzyszeniach działających na rzecz naszej gminy. To dzięki nim podczas spotkania 23
lipca br. udało się omówić wiele szczegółów, np. o położeniu działki, na której
inwestor planuje postawić fermę,
o nierzetelnościach
w raporcie o oddziaływaniu na środowisko, odorze z fermy, hałasie, wpływie na
zdrowie mieszkańców (częste choroby dróg oddechowych). Niestety, w Polsce nie
działa jeszcze ustawa odorowa, nie mierzy się smrodu, ale wiadomo,
że fetor z fermy będzie roznosił się co najmniej w promieniu 5 km. Działka, na której
mają zostać postawione kurniki, jest usytuowana na terenie podmokłym,
bagnistym, ale odwodnionym. W raporcie nie napisano, że rowy melioracyjne z tejże działki będą
odprowadzać wody powierzchniowe na łąki, a stamtąd do doliny rzeki
Głównej i Cybiny. Obie rzeki objęte są programem Natura 2000. Problemem jest
również dostarczenie wody do planowanej inwestycji. Inwestor potrzebuje 21 tysięcy
metrów sześciennych rocznie. Nie może
wiercić studni, a takiej ilości wody nie może dostarczyć Zakład Komunalny (w raporcie brakuje informacji o sposobie dostarczania wody).
Nasza robota polega na tym, żeby uzbierać jak najwięcej podpisów naszych sąsiadów pod
protestem dotyczącym budowy kurzej fermy. Mamy swoją
gminną Strategię Rozwoju, która jest otwarta
na inwestycje sprzyjające jej rolniczo-turystycznemu charakterowi. Nie
można, ot tak, nieodwracalnie, niszczyć miejsca,
w którym żyjemy, bo przyszedł inwestor chcący wzbogacić się, a jednocześnie
zdewastować środowisko. Szczury, dzikie
psy, karaluchy, fetor w powietrzu, fetor od rzek – oto efekt tejże inwestycji dla mieszkańców
gminy Pobiedziska!
Protestuj! Mamy czas do 31 lipca. Jeżeli potrzebujesz wzoru
z protestem – wyślę na priv. A na
marginesie - efekt dzisiejszej mojej peregrynacji:
„stuk puk do jednego z domostw, tłumaczę,
po co przyszłam i słyszę: „chodź tu Ela, bo pani przyszła z pretensją”. :)
Jestem wegetarianką - więc z założenia (i z zasady) jestem przeciwna kurzym farmom.
OdpowiedzUsuńJednak oczami wyobraźni widzę jak po pikiecie przeciwko budowie farmy 80% uczestników siada do rodzinnej kolacji przy potrawce z kurczaka czy kurczaku po chińsku, bo przecież ów kurczak jest z zamrażalnika... Albo z farmy, która została zbudowana na pustyni (błędowskiej?) z pasem 50 km wokoło niej, bez lasów, łąk, zwierząt, osad ludzkich, cieków wodnych, itd. Są takie miejsca w Polsce? Utopia czyż nie?
Oczywiście przyłączę się do protestu przeciwko budowie fermy, ale chyba z innej przyczyny niż większość. Zrobię to dla kurczaków ;-))))) A nie tylko po to aby ferma powstała w innym miejscu gdzie także będzie szkodzić środowisku, ale przecież nie naszemu - więc mniej to nas interesuje.
Ludzie zawsze żywili się mięsem, więc trudno zmienić nawyki na których Kuchnia Polska bazuje. Co innego kurczak od rolnika, którego kilogram kosztuje 15 zł, co innego z farmy za 3,99 ( w promocji). Chów tych kurczaków przez 42 dni mnie również przeraża - bez światła, w ciasnych klatkach, bez możliwości ruchu... futrowany antybiotykami i innym świństwem. Zwierzę istota żywa, czująca. Niemcy rezygnują już z tego typu farm. U nas jeszcze paru dorobkiewiczów chce popłynąć...
OdpowiedzUsuń