wtorek, 8 września 2015

Duszeszczipatielnyj Pieter

Nie chcieli ludzie - błotne okolice
Car upodobał, i stawić rozkazał
Nie miasto ludziom, lecz sobie stolicę
(A. Mickiewicz, Petersburg)

Zdrobniale i pieszczotliwie petersburżanie mówią o swoim mieście Pieter.
Pieter, to miasto „twarde” jak łupina orzecha, zewsząd otoczone majestatycznie stojącym murem ponurych budynków. Wszystko to ciężkie, masywne, monumentalne z potworną historią wyzierającą zza węgła.  Podczas oblężenia Petersburga w 1943 (wówczas Leningradu) zginęło 470 tys. cywilów.
A jednak, kiedy myślę o mieście, które miałam szczęście zobaczyć,  przychodzi mi do głowy słowo duszeszczipatielnyj. Używane w języku rosyjskim, nie sposób przełożyć na język polski: „rozrzewniające, wzruszające, dotykające uczuć”.
Pieter…  objawił mi się pośród białych nocy i zapadających w serce  przyjacielskich zwierzeń. Gadaliśmy do rana, bo jakoś nie ciemniało… (ach, sztoby naszas drużba dołga padalżalas)
Pieter… gdzie dziewczęta chodzą w sukniach z epoki, piękne, umalowane, wiotkie, roześmiane… (ach, miałam ci ja kieckę, figurę i to spojrzenie ufne)
Pieter… to tu, na Placu Siennym, pełnym gwaru i przekupniów, zrodził się znany, jak świat długi i szeroki, zbrodniczy, obłędny plan Raskolnikowa, głównego bohatera Zbrodni i kary F. Dostojewskiego. Młody Raskolnikow podjął się szaleńczego wyzwania: zlikwidowania jednostki społecznie szkodliwej, by się przyczynić do dzieła budowy dobra ludzkości… (ach jedliśmy tam prosto z tytki kapustę kwaszoną z szafranem, kwaszone ogórki i morele – soczyste i cudownie słodkie - chwilo trwaj, chwilo jesteś piękna!)
Peterhof… w której daczy mieszkała Anna Karenina? Gdzie te wyścigi konne..? (ach! I po co ci to, babo, było? Żeby pod pociąg? Bo Wroński?)
Pieter: „ja pomniu ciudnoje mgnawienje, piereda mnoj jawiles ty” (A. Puszkin).  Zobaczyłam ja wielkie, betonowe pustynie. Falowce w kształcie studni, budowane wokół poszczególnych stacji metra mają około 20 pięter. W każdym nawet 8 tysięcy ludzi. Duszeszczipatielno. To tak jakby wtłoczyć wszystkich mieszkańców Pobiedzisk do jednego domu.
I gdzie ta rosyjska dusza? Co to za naród, który w swoich szeregach ma Tołstoja, Chagalla, Kandinskyego, Nabokova, Czajkowskiego? Trzymam w ręku małą Czeburaszkę, kupioną w Domu Knigi (odpowiednik naszego Empiku), która mówi do mnie czasem: „Ty nie  znajesz kto ja takoj? Ty chocież ze mnoj drużit?  Ja Czeburaszka” Cokolwiek znaczy to imię, piosenka o  Czeburaszce rozczula i roztkliwia. https://www.youtube.com/watch?v=Fk09Xflv5nI Znów duszeszczipatielno. Wracam do Polski pełna różnych obrazów, uczuć, dźwięków i nie wiem nic o Rosji. Pieter… ty maja liubow i wielka tajemnica.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz