„Z dziadkiem przez Pobiedziska” – urocza i zajmująca
książeczka Krzysztofa Krygiera wpadła mi w ręce przypadkiem, chwilę po wydaniu
jej przez naszą bibliotekę publiczną.
W podróży przez niewielkie miasto przede
wszystkim zachwyca mnie atmosfera. Autor stwarza świat takim, jakim pamiętam go
w dzieciństwie – kiedy ludzie mieli dla siebie czas, celebrowali codzienność,
wreszcie – nigdzie się nie spieszyli. Czas w Pobiedziskach upływa wolno i
spokojnie. Mały poznaniak, Adaś, jeden z głównych bohaterów – jest bezpieczny i
szczęśliwy. Dziadek Staś – pobiedziszczanin – istnieje tylko dla wnuka,
prowadzi z nim dialog, choć zazwyczaj mówi o tym, co ma chłopca zainteresować. Dziadek
to prawdziwy nauczyciel historii, dla Adasia pierwszy przewodnik i mentor. Babcia
– troskliwa i pełna ciepła – zajmuje się kuchnią i domem, wujostwo się
przekomarza, a chłopiec z sąsiedztwa okazuje się być wspaniałym przyjacielem…
Tego idealnego obrazu nic nie zakłóca, świat kręci się tu „jak przed wojną”. Są
ciepłe bułeczki, kąpiel w jeziorze i wspaniałe zajęcia w bibliotece.
Opowieść
Krzysztofa Krygiera jest dedykowana dzieciom – naszej przyszłości. Tym, którzy
kiedyś zasiądą w fotelu burmistrzowskim lub z innego miejsca urządzać będą nasz
wspólny los. To opowieść dla tych, co w gminie Pobiedziska od urodzenia, co tu
mają korzenie, dla tych także, co korzenie tu zapuszczają, jak mój trzyletni
Franek, dla którego historia zatoczyła koło, o czym za chwilę.
Autor obrał
sobie ważki cel – przyswoić odbiorcy ciekawe zdarzenia z najbardziej odległej
historii naszego miasteczka. I tak dowiadujemy się, na przykład, że był tu
Władysław Jagiełło po bitwie pod Grunwaldem, albo dlaczego ludzie modlą się
przy kapliczce Matki Boskiej na skrzyżowaniu ulic Poznańskiej i Zielonej oraz o
symbolice krzewu głogowego i tajemniczym zamku na wyspie.
Innych
kwiatków nie zdradzam, a jest ich naprawdę bardzo wiele. Autor wybrał
prawdziwie unikalne odmiany. Książka Krzysztofa Krygiera to quasi elementarz –
wiedza, która wchodzi łatwo i zostaje na długo. Cóż więcej chcieć? Chyba tylko,
by młodzi mieszkańcy naszej gminy mieli świadomość współistnienia historii i
legendy.
Pięknie jest
opowiadać historie pradawne, w których mit i rzeczywistość są właściwie takie
same. Krzysztof Krygier potrafi to znakomicie, tworząc niezwykłe opowieści.
Najważniejsza jest dobrze, fascynująco opowiedziana historia – a czy prawdziwa?
– nie ma to większego znaczenia, jeżeli dotyczy czasów tak odległych. My też
kiedyś staniemy się mitem albo o nas zapomną, a wszystko zależy od nas i
naszego potomstwa.
Duch książki
Krzysztofa Krygiera to także hołd złożony słynnej dewizie: Bóg – Honor – Ojczyzna. Jednak sądzę, że im dalej w las, tym może
być trudniej. Wielokulturowość i wielowyznaniowość jest wpisana w historię
naszej gminy i całego państwa. Sam autor ustami dziadka Stasia mówi: „Jeszcze tyle mam ci do powiedzenie, mój
drogi Adasiu (…) Polacy i mieszkańcy Pobiedzisk wiele razy walczyli o wolność.
O prawo do godnego życia… W czasie zaborów i wojen”.
Właśnie
wspomnienie mrocznego czasu, czasu pożogi i „świata bez Boga” – wspomnienie
wielokrotnie przywoływane przez moją ś.p. Teściową – towarzyszyło mi przez całą
lekturę. Mieczysława Wolińska urodziła się tu, w Pobiedziskach, w 1933 r. Tu
jej ojciec, a dziad mego męża – Powstaniec Wielkopolski, Wojciech Witkowski - przy
przedwojennej ulicy Kazimierzowskiej kierował spółdzielnią „Zgoda”, z której po
latach wyłoniło się znane wszystkim „Społem”. Z rodzinnych opowieści o tamtych
zamierzchłych czasach dzielę się teraz tą wrześniową… W zatłoczonym pociągu,
wiozącym cywilnych uciekinierów z Poznania osaczanego przez hitlerowców, jedzie
wraz z rodzicami mała, sześcioletnia Miecia. Uciekają do rodziny, do Pobiedzisk
właśnie, z nadzieją, że tam ich bomby nie dosięgną. W przedziale Miecia poznaje
równolatkę; nie pamięta jej imienia, we wspomnieniu zostaje tylko, że
dziewczynka miała na sobie czerwoną sukienkę. Nie zapamiętała, w którym to
miejscu pociąg musiał się zatrzymać, a pasażerom kazano uciekać w pola przed bombami
zrzucanymi przez niemiecki samolot. Miecia, jak inni, skryła się bruździe ziemniaczanego
pola, a gdy nalot się skończył i mogła wrócić do pociągu, w polu wśród innych
zabitych zobaczyła leżącą, w czerwonej sukience, nieruchomą już dziewczynkę z
pociągu.
Tymczasem czekamy
aż Adaś podrośnie, bośmy niezwykle ciekawi jak opowie dziadek Staś choćby tę trudną
i tragiczną historię, po której wspomnienie zostało już tylko za żelazną bramą
pomiędzy Polską Wsią a klasztorem Sacre-Coeur? Jak spisze zagadkowe dziś losy dawnych
mieszkańców, po których ślad kryją liczne, opuszczone cmentarze?… Czyich
domostw te ceglane pozostałości wśród pól? Kto przechadzał się kasztanowymi
alejami, które dziś pośrodku lasu? Chciałoby się i o tym wszystkim móc poczytać
i dzieciom opowiedzieć. Zatem: dużo zdrowia i prosimy o więcej, Panie
Krzysztofie!
Szczerze polecam:
Krzysztof Krygier
Krzysztof Krygier
„ Z dziadkiem przez Pobiedziska”
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Pobiedziska 2016 r.
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Pobiedziska 2016 r.
PS. Dla wytchnienia: podumajmy z Bułatem Okudżawą - "Piszę powieść historyczną" https://www.youtube.com/watch?v=53Onthc_7iM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz