czwartek, 18 grudnia 2014

Co ma piernik do statku z cytrusami

Ze szczenięcych lat, które przypadło mi przeżywać w czasach dogorywającej „komuny”, w pamięć jakoś mocno zapadł coroczny serial „newsów” z Dziennika Telewizyjnego. Pamiętacie? Jeśli początek grudnia to obowiązkowa informacja, że „statek z cytrusami (na polskie, świąteczne stoły) wypłynął właśnie z Hawany”. Ale czy zdąży do nas na czas? – ekscytowano się nie tylko w telewizorze, i w pustych sklepach, i na ulicy.
To pytanie, zupełnie  serio, zadawali telewizyjni prezenterzy, a ministrowie od rynku wewnętrznego,  aprowizacji etc., a nawet sekretarze PZPR (dziatwie i młodzieży  wyjaśniam: Polska Zjednoczona Partia Robotnicza - wówczas jedyna legalna, bo przecież fasadowe ZSL i SD nie miały nic do gadania, odpowiedzialna za to wszystko) śmiertelnie poważnie wyjaśniali, że jest szansa, ale głowy to by nie dali, bo choć marynarze robią wszystko, aby dopłynąć przed Bożym Narodzeniem, to – „wicie-rozumicie” -  może zdarzyć się sztorm, jak to na morzu… Ludziska słuchali tych bredni i kombinowali: a ile tych cytryn, pomarańczy, mandarynek? Wystarczy dla każdego? Wiadomo, że nie wystarczy. I, do cholery!, znowu kubańskie: cytryny z grubą skórą, pomarańcze niezbyt słodkie, masz ci los!
 I, jak pamiętam, statek zwykle docierał do Gdyni w okolicach Nowego Roku, a w telewizorze zaklinali się, że cytrusowe „rarytasy” do sklepów trafią najpóźniej w połowie stycznia…
To było jeszcze raptem 25 lat temu, no, z małym okładem. Nasza codzienność, nasza rzeczywistość. Przywołuję ją na Nasze Poletko AD 2014 właściwie bez szczególnego powodu. Może dlatego, że w codziennej krzątaninie potrzebny jest czasem jakiś punkt odniesienia. Co by nie mówić, nasz świat znormalniał. Dostawy mandarynek czy innych bananów dawno przestały ekscytować. Guzik mnie obchodzi czy frukta te i inne płyną, czy fruną, kiedy, jak i dlaczego. Są, po prostu.
Jeśli coś martwi – to to, że wciąż nie w każdym domu i nie na każdym stole. Dlatego w tym roku znów, już po raz siódmy, do domów tego potrzebujących trafi  Świąteczna Paczka od Sąsiada. W sklepach naszej gminy od iluś tam dni dobrzy ludzie dzielili się swoimi zakupami. Wielkie dzięki i czapki z głów! Rezultat: 180 świątecznych paczek w najbliższą niedzielę zawieziemy  naszym sąsiadom. Mam nadzieję, że będą to miłe niespodzianki.
Snując te wspominki i planując niedzielną, paczkową marszrutę, zapomniałam o świątecznym pierniku, który właśnie przypala się w kuchni… Życzę Państwu jak najmniej takich wypadków, zero zakalców, każdemu Gwiazdora jak ciocia z Ameryki, i zdrowia, sił, powodów do uśmiechu jak najwięcej. Wesołych Świąt!


1 komentarz: