To pytanie, zupełnie serio, zadawali
telewizyjni prezenterzy, a ministrowie od rynku wewnętrznego, aprowizacji etc., a nawet sekretarze PZPR (dziatwie
i młodzieży wyjaśniam: Polska Zjednoczona
Partia Robotnicza - wówczas jedyna legalna, bo przecież fasadowe ZSL i SD nie miały nic do gadania, odpowiedzialna za to wszystko) śmiertelnie
poważnie wyjaśniali, że jest szansa, ale głowy to by nie dali, bo choć marynarze
robią wszystko, aby dopłynąć przed Bożym Narodzeniem, to – „wicie-rozumicie” - może zdarzyć się sztorm, jak to na morzu…
Ludziska słuchali tych bredni i kombinowali: a ile tych cytryn, pomarańczy, mandarynek?
Wystarczy dla każdego? Wiadomo, że nie wystarczy. I, do cholery!, znowu
kubańskie: cytryny z grubą skórą, pomarańcze niezbyt słodkie, masz ci los!
I, jak pamiętam, statek zwykle docierał do Gdyni w okolicach Nowego Roku, a w telewizorze zaklinali się, że cytrusowe „rarytasy” do sklepów trafią najpóźniej w połowie stycznia…
I, jak pamiętam, statek zwykle docierał do Gdyni w okolicach Nowego Roku, a w telewizorze zaklinali się, że cytrusowe „rarytasy” do sklepów trafią najpóźniej w połowie stycznia…
To było jeszcze raptem 25 lat temu, no, z małym okładem.
Nasza codzienność, nasza rzeczywistość. Przywołuję ją na Nasze Poletko AD 2014 właściwie
bez szczególnego powodu. Może dlatego, że w codziennej krzątaninie potrzebny
jest czasem jakiś punkt odniesienia. Co by nie mówić, nasz świat znormalniał. Dostawy
mandarynek czy innych bananów dawno przestały ekscytować. Guzik mnie obchodzi
czy frukta te i inne płyną, czy fruną, kiedy, jak i dlaczego. Są, po prostu.
Jeśli coś martwi – to to, że wciąż nie w każdym domu i nie na
każdym stole. Dlatego w tym roku znów, już po raz siódmy, do domów tego potrzebujących
trafi Świąteczna Paczka od Sąsiada. W sklepach naszej gminy od iluś tam
dni dobrzy ludzie dzielili się swoimi zakupami. Wielkie dzięki i czapki z głów!
Rezultat: 180 świątecznych paczek w najbliższą niedzielę zawieziemy naszym sąsiadom. Mam nadzieję, że będą to miłe
niespodzianki.
Snując te wspominki i planując niedzielną, paczkową marszrutę,
zapomniałam o świątecznym pierniku, który właśnie przypala się w kuchni… Życzę
Państwu jak najmniej takich wypadków, zero zakalców, każdemu Gwiazdora jak ciocia
z Ameryki, i zdrowia, sił, powodów do uśmiechu jak najwięcej. Wesołych Świąt!
Miało to swój urok, oj miało.
OdpowiedzUsuń