wtorek, 21 października 2014

GOAP czyli nikt?

Krzepiące to – mili komentatorzy – że jednak wszyscy dostrzegamy problem. Jasne, że dotknęłam go tylko zamieszczając post pt. „Czy warto myć nogi?” Zaczęłam od koszy, bo to oczywistość, prosty a pożyteczny wynalazek i żaden koszt, nawet dla biednej gminy. Na pewno mogłyby pomóc, więc domagajmy się ich gromkim głosem. Rzecz jasna problem jest znacznie szerszy. Zacząć trzeba od niedoskonałej ustawy „śmieciowej” (precyzyjnie: o utrzymaniu czystości i porządku w gminach), przy której poprawianiu posłowie wciąż majstrują, lecz na to wpływ mamy ograniczony. Znacznie większy – na funkcjonowanie Związku Międzygminnego Gospodarka Odpadami Aglomeracji Poznańskiej, w skrócie GOAP, do którego Gmina Pobiedziska należy, i który decyduje, jak gospodarka odpadami u nas wygląda. Spójrzmy na skład ważnego organu jakim jest Zgromadzenie GOAP. Któż w tym doborowym towarzystwie zasiada? Michał Podsada, wypisz-wymaluj, burmistrz Pobiedzisk. Głęboko wierzę, że Pan Burmistrz nie tylko zasiada ale i reprezentuje tam nasze interesy. Jeśli zatem krew nas zalewa, że w lasach straszą stare fotele czy inne kanapy, to jedną z przyczyn jest nieżyciowy harmonogram odbioru tzw. odpadów wielkogabarytowych. To GOAP wymyślił, że dwa razy w roku będzie w sam raz. Jest za rzadko i dlatego część takich rupieci zamiast na wysypisko trafia do lasu. Druga sprawa to opłata śmieciowa, próby jej unikania, i w konsekwencji zdarzające się podrzucanie domowych śmieci do koszy i gdzie popadnie. Kto jak nie GOAP ma egzekwować by wszyscy zobowiązani do jej płacenia to robili i by ci, co zadeklarowali segregację, rzeczywiście segregowali śmieci? A przecież GOAP to my, a dokładniej nasi w nim przedstawiciele, delegowani po to, aby ta instytucja działała sprawnie, a jej hasło „nowe porządki…” nie kojarzyło się z coraz większym bałaganem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz